Łaska wiary

Świadectwo Janusza Paczkowskiego – komandora Zakonu Rycerzy Jana Pawła II w diecezji płockiej, wygłoszone 5 sierpnia 2020 roku w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku.


Mam okazję po raz pierwszy publicznie wygłaszać świadectwo. Całe moje życie to jedno wielkie Miłosierdzie Boże. Urodziłem się bardzo chory. Moja mama czuła się bezradna, ofiarowała mnie Matce Bożej Smardzewskiej. Trzy lata wcześniej zmarło moich dwóch braci. Gdy  rodzice wrócili z pogrzebu, zmarł ich drugi syn. Gdy miałem jedenaście miesięcy zmarł mój ojciec. Wychowałem się w wielkiej biedzie. To było sześćdziesiąt jeden lat temu. Wtedy nie było jeszcze „500 plus”, ale była wielka wiara… Może właśnie dzięki tej wierze, przekazanej przez mamę i babcię, jestem tu dziś państwem. 

„Jezu ufam Tobie” to słowa, które wielokrotnie w ciągu dnia wypowiadam. Nie tylko przy okazji odmawianej Koronki do Miłosierdzia Bożego. Często w sercu powtarzam: Jezu, nie tylko Ci ufam, ale bardzo Cię kocham, jak małe dziecko. Bez Ciebie jestem nikim, wszystko co mam oddaję każdego dnia Tobie. Wszystko, co robię, czynię na Twoją chwałę. Byś był Jezu uwielbiony, by wola Twoja wypełniała się we mnie. Proszę cię, bym codziennie jak najwięcej ludzi mógł przyciągnąć do Ciebie. Nie ważne jaką cenę tu zapłacę na ziemi, ale chcę służyć tylko Tobie. Ważne abyś był uwielbiony przeze mnie, a za moim pośrednictwem przez innych. Ty Jezu odpłacasz mi swoją Miłością, dajesz mi siłę, natchnienie i wiarę. Wiesz jak bardzo jestem bezradny, więc codziennie oddaję Ci swoją niedoskonałość i nędzę. Przyjąłem te słowa z „Dzienniczka” św. Siostry Faustyny: O Panie, Dobroci Niepojęta, który znasz na wskroś nędzę naszą i wiesz, że o własnych siłach wznieść się do Ciebie nie jesteśmy w stanie – przeto Cię błagamy, uprzedzaj nas łaską swoją i pomnażaj w nas nieustannie miłosierdzie swoje, abyśmy wiernie pełnili wolę Twoją świętą w życiu całym i w śmierci godzinie. (Dz. 1570). Oddaję Ci codziennie swoją nędzę i niedoskonałość. Jezu Miłosierny, który przybyłeś tu na to święte miejsce dziewięćdziesiąt lat temu, pozwalając mi działać – mimo wielu przeciwności losu, których doświadczam – oddaję Ci wszystko. Staram się żyć dla innych na Twoją chwałę i uwielbienie, by jak najwięcej ludzi uwielbiało Ciebie. Taki jest mój życiowy cel. 

Proszę cię Jezu, jako niewolnik Twój i Matki Najświętszej – Jej dysponent, której oddałem się trzydzieści lat temu według wskazań św. Ludwika de Montfort, bym mógł być spalony ogniem Twojej Miłości. Zrozumiałem i doświadczyłem tego, że ludzie, którzy kultywują nabożeństwo do Matki Najświętszej, są też czcicielami Miłosierdzia Bożego. Miałem to szczęście pracować dla księdza biskupa Zbigniewa Józefa Kraszewskiego –  biskupa pomocniczego w nowo utworzonej diecezji warszawsko-praskiej (1992) – biskupa mariologa, a wcześniej najbliższego współpracownika Kardynała Stefana Wyszyńskiego. To on wskazał mi drogę żywej wiary. Ksiądz biskup opowiadał mi kiedyś, że kiedy spotkał się z siostrą Łucją w Cova da Iria, i zapytał ją o Objawienia w Fatimie, siostra odpowiedziała: Objawienia Fatimskie to pierwsza część, a Objawienia Jezusa Miłosiernego to część druga wielkiego zamysłu Boga względem ludzkości. Oba mają przygotować świat na przyjście Pana. Nie było kazania, w którym ksiądz Biskup Kraszewski nie odniósł by się do Matki Bożej i Jezusa Miłosiernego. Na tarczy herbowej miał umieszczony znak maryjny i zawołanie „Maria Vincit” to znaczy „Maryja zwycięża”. Często powtarzał: Maryja zwycięża. 

Wiąże się z tym zawołaniem wyjątkowe miejsce – Kościół Konkatedralny na Kamionku, gdzie znajduje się Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej, patronki diecezji warszawsko-praskiej. W tym roku, dokładnie 13 sierpnia, obchodzić będziemy kolejną rocznicę poświęcenia tego kościoła. Będzie to dzień inaugurujący diecezjalne obchody 100. rocznicy zwycięskiej Bitwy Warszawskiej 1920 roku.

Ksiądz biskup Zbigniew Józef Kraszewski znał dobrze ks. Michała Sopoćko – spowiednika świętej Siostry Faustyny Kowalskiej. Otrzymał od niego obraz Jezusa Miłosiernego wraz z listem, na potrzeby kościoła lokalnego w Warszawie. Z uwagi na to, że w Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej był już podobny obraz, namalowany wcześniej, bo bez napisu „Jezu ufam Tobie”, przez ponad dwadzieścia lat obraz ofiarowany przez księdza Sopoćko gościł w mieszkaniu Jego Ekscelencji. Obecnie jest w Kaliszu, w kościele jezuickim, za przyczyną ojca Zdzisława Pałubickiego – znanego kaliskiego jezuity i misjonarza, krzewiciela Miłosierdzia Bożego, którego miałem szczęście poznać osobiście i współpracować z nim przez wiele lat. 

Jest jeszcze jedno ważne miejsce na mojej drodze ku Miłosierdziu Bożemu, tj. Katedra Diecezji Warszawsko-Praskiej, gdzie znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego. W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia odprawiały się w niej, mniej lub bardziej oficjalnie, pierwsze w Polsce nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Pierwsze nabożeństwo w latach siedemdziesiątych poprowadził ks. abp Bronisław Dąbrowski wraz z ks. bp Zbigniewem Kraszewskim. Później już regularnie odprawiane były każdego piątego dnia miesiąca, w dniu śmierci św. Siostry Faustyny. W latach dziewięćdziesiątych brałem w nich częsty udział. Warto wspomnieć, że obraz ten sprowadził do Warszawy brat Józef ze Zgromadzenia Serca Jezusowego, wraz z bratem Marianem Markewiczem – kierowcą kardynała Karola Wojtyły, którego zawiózł na konklawe. Znamiennym było to, że ta wspólna droga odbyła się tylko w jedną stronę.  Papież miał się wtedy żartobliwie wypowiedzieć: „Coś ty narobił, że muszę tu zostać…?” Codziennie przed pracą doświadczam łaski modlitwy przed tym obrazem. To jest największy cud w moim życiu – łaska wiary. Tak, jak i cudem był przypadek losowy w mojej rodzinie. Mój syn uczestniczył w wypadku samochodowym, którego był… można powiedzieć zarówno sprawcą, jak i ofiarą. Po wraku samochodu można było wnioskować, że nikt nie miał szansy przeżycia. Tymczasem synowi nic się nie stało. Siła uderzenia wyrzuciła go przez tylną szybę, bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu. Można powiedzieć, że nawet palca nie złamał. Ale samochód został doszczętnie skasowany. Rzecz się zdarzyła w sobotę, w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Dowiedziałem się o tym w drodze do Mławy, jadąc z księdzem Grzegorzem Przybyłkiem – egzorcystą diecezji płockiej, na spotkanie grup modlitewnych z bp. Piotrem Liberą. 

Wracając jeszcze do Katedry Warszawsko-Praskiej – czuję, że kiedy tam jestem myślę zawsze o Płocku, gdzie wszystko się zaczęło. Opatrzność sprawiła, że w Warszawie mogłem poznać wielu czcicieli Miłosierdzia Bożego, można by powiedzieć „Bożych szaleńców”:  wspomnianego ks. biskupa Zbigniewa Kraszewskiego i pallotyna ojca Feliksa Folejewskiego – znanego w środowisku kultu Miłosierdzia Bożego. Ksiądz Feliks miał tak poważną wadę serca, że z ludzkiego punktu widzenia nie powinien żyć. Mówił mi, że na sercu nosi obraz Jezusa Miłosiernego św. Wicentego Pallotego. Był człowiekiem wielkiej wiary. A także księdza Mirosława Drozdka – pallotyna, który wybudował Sanktuarium Narodowe Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem oraz Anatola Kaszczuka, o którym moglibyśmy wiele godzin opowiadać – autora Legionów Maryi w Polsce – wielkiego orędownika Miłosierdzia Bożego. To dzięki niemu wiele obrazów Miłosierdzia Bożego i figur, setki… jak nie tysiące różańców dostarczono za wschodnią granicę Polski. Osobiście w latach dziewięćdziesiątych pomagałem mu je pakować. 

Od czcicieli Bożego Miłosierdzia uczyłem się jak kochać Jezusa, służyć Mu bezgranicznie i czcić Jego Matkę; jak walczyć z przeciwnościami losu i troszczyć się o każdego człowieka. Ale w tym wszystkim najważniejsza była pokora, nad którą muszę codziennie pracować, zawierzając każdy dzień Chrystusowi. Dla mnie największą nagrodą jest to, że mogę być tu dziś z wami, w tym świętym miejscu, dzielić się miłością Chrystusa i wielkim Jego Miłosierdziem, który w trosce o nas oznajmił dziewięćdziesiąt lat temu ratunek dla świata, czyli wielkie Miłosierdzie Boże. Musimy mu zaufać. Często powtarzam – „Jezu ufam Tobie”, a za św. Ludwikiem Marią Grignion de Montfort – „Totus Tuus” – Cały Twój.

–  Ks. dr Tomasz Brzeziński: Dziękujemy za wygłoszone świadectwo, zwłaszcza za modlitwę, która była istotnym jego elementem. Wspomniał mi Brat Komandor w prywatnej rozmowie, że zainicjował kiedyś w kościele parafialnym odmawianie Koronki do Miłosierdzia Bożego. Mógłby Brat rozwinąć ten wątek?

– Janusz Paczkowski: To był rok 1985. Mieszkałem wtedy w Pałukach. Proboszczem w mojej parafii – kościele pw. Świętego Gotarda był ks. Józef Pokorski. O Koronce do Miłosierdzia Bożego dowiedziałem się wcześnie, bo już w latach siedemdziesiątych. Próbowaliśmy odmawiać tę modlitwę w moim domu rodzinnym. Jak dowiedziałem się, że istnieje taka możliwość, by odmawiać ją również w kościele, zwróciłem się do księdza proboszcza z propozycją powieszenia obrazu Jezusa Miłosiernego w kościele i wspólnej parafialnej modlitwy. Ale dopiero po upływie roku ta inicjatywa spotkała się z akceptacją. Pamiętam, że przyszedł do mnie ksiądz proboszcz i powiedział, że jakaś wieś zakupiła obraz Jezusa Miłosiernego i czy nie pomógł bym go powiesić w kościele. To była okazja, by wrócić do naszej wcześniejszej rozmowy sprzed roku. Zaproponowałem, że mógłbym co niedziela o godzinie 15.00 prowadzić Koronkę do Miłosierdzia Bożego. I tak od 1986 roku w naszej parafii odmawiana jest ta modlitwa oraz Litania do Miłosierdzia Bożego. Nie zawsze to nabożeństwo spotykało się ze zrozumieniem parafian. Niektórzy skarżyli się proboszczowi w Pałukach, że wprowadzam jakąś nową wiarę i czy nie jest to czasem jakaś herezja? 

Jak wyjechałem w 1990 roku do Warszawy, by podjąć pracę w charakterze kierowcy i sekretarza ks. bp. Zbigniewa Kraszewskiego, kolejnym etapem moich oczekiwań, było oficjalne ogłoszenie pierwszej niedzieli po Wielkanocy, jako Niedzieli Miłosierdzia Bożego. Z utęsknieniem czekałem na tę chwilę. Pamiętam, że co roku w tym dniu jeździliśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. 

Po śmierci księdza biskupa zacząłem przyjeżdżać do Płocka. Pamiętam stawałem nieśmiało gdzieś w kąciku płockiego sanktuarium, wpatrzony w obraz Jezusa. A dziś? – Staję przed Państwem przy ołtarzu i wygłaszam świadectwo. Czy to nie jest znak Miłosierdzia Bożego? Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że dla nas Rycerzy Jana Pawła II to miejsce jest szczególne. To nasz drugi dom, któremu zawsze będziemy służyć.  
– Robert Raczkowski: Wiele osób patrzy i nie widzi Miłosierdzia Bożego. Czy mógłby Brat powiedzieć, jak zauważa to Miłosierdzie, gdzie je widzi, czym ono się objawia w życiu codziennym? 

– Janusz Paczkowski: Miłosierdzie Boże to nasze życie. Nie zdajemy sobie sprawy z tego jak Bóg jest miłosierny. Musimy nauczyć się to odczytywać: „Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?” (Mk 8, 18) Dziękuję za to piękne pytanie, które zadał mi mój pierwszy zastępca Brat Robert. Korzystając z okazji chciałbym powiedzieć, że Rycerze Jana Pawła II wykonują wiele dzieł. Między innymi wspierają siostry i Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku. Jak wspomniał ksiądz rektor jest nas stu trzech, zrzeszonych w dwunastu chorągwiach. Jesteśmy drudzy na świecie pod względem liczebności. A przecież, jeśli chodzi o chorągwie w Płocku, funkcjonujemy dopiero od dwóch lat. Naszą siedzibą jest właśnie to miejsce, najważniejsze w diecezji i jedno z ważniejszych na świecie. A naszym patronem jest jeden z największych świętych naszej ziemi, oprócz św. Stanisława Kostki – męczennik, św. abp Antoni Julian Nowowiejski. Jestem przekonany, że ksiądz arcybiskup nam błogosławi w tym dziele, daje siłę, i wskazuje parafie, gdzie możemy się tak prężnie rozwijać. Wyzwań, które sobie stawiamy jest wiele. Za chwilę otwarta zostanie wystawa mobilna zatytułowana Odkryj miejsce, które wybrał Jezus, którą chcemy pokazać nie tylko w naszej diecezji. Tu jest jej początek, bo z tego miejsca rozlało się Miłosierdzie Boże na cały świat.

– Hanna: Ostatnio zaskoczona zostałam informacją, że nie powinno się mówić „Dla Jego bolesnej Męki”, tylko „Dla Jezusa bolesnej Męki”. Jaka jest prawidłowa forma tej modlitwy?

– S. Jolanta Pietrasińska ZMBM: Słowa modlitwy jaką jest koronka do Bożego Miłosierdzia zostały podyktowane siostrze Faustynie przez Pana Jezusa. Fragment, o który Pani zapytała jest zapisany w Dzienniczku pod numerem 476 i brzmi: Dla Jego bolesnej męki... – to jest poprawna forma, a nie Dla Jezusa bolesnej męki... 

– Ks. dr Tomasz Brzeziński: Istnieje taka pokusa ulepszania Koronki do Miłosierdzia Bożego. Zamiast Dla Jego…, czasami używamy zwrotu Dla Jezusa bolesnej Męki. Nie róbmy tego. Stosujmy tę prawidłową, oficjalnie ustaloną wersję, tak jak jest zapisane w oryginale Dla Jego bolesnej Męki…. Podobnie jest z innymi modlitwami, gdzie na przykład zamiast Ojcze nasz…, mówimy Ojcze mój…. Tam gdzie jest liczba pojedyncza, to ją stosujmy. Niczego nie ulepszajmy. Zachęcam Państwa do lektury świadectwa siostry Elżbiety Siepak, opublikowanej na stronie internetowej płockiego sanktuarium, którą mieliśmy okazję nie tak dawno gościć w Płocku. Siostra wyjaśnia w nim szereg nadinterpretacji związanych z „Dzienniczkiem” siostry Faustyny.

– Lidia: Czy mógłby Pan Komandor coś więcej powiedzieć na temat Rycerzy Jana Pawła II, głównie jeśli chodzi o liczbę członków w diecezji płockiej, w Polsce i na świecie?

– Janusz Paczkowski: Zakon powstał dziewięć lat temu przy Katedrze Warszawsko-Praskiej, kiedy pasterzem diecezji był bp Henryk Franciszek Hoser, w dniu kiedy papież Benedykt XVI beatyfikował Jana Pawła II. Powstaliśmy po to, by naśladować naszego rodaka, papieża Polaka, przejmując jego charyzmę i naukę. W sumie jest nas w Polsce i na świecie około ośmiuset, w szesnastu diecezjalnych komandoriach. Mamy swoje prowincje na terenie Ukrainy, Kanady, Austrii i właśnie powstającej we Francji. Żeby taka komandoria diecezjalna powstała, musi być zatwierdzona dekretem lokalnego biskupa. W naszej płockiej diecezji taki dekret o erygowaniu otrzymaliśmy dwa lata temu z rąk jego ekscelencji ks. bp. Piotra Libery, dokładnie w 88. rocznicę pierwszego Objawienia Jezusa Miłosiernego siostrze Faustynie. W diecezji warszawsko-praskiej jest szesnaście chorągwi, w warszawskiej dziesięć, a w diecezji płockiej dwanaście. Rycerze Jana Pawła II są najmłodszym zakonem na świecie. Wszędzie gdzie powstają chorągwie proboszczowie powtarzają, że rycerze są żywymi pomnikami…

– Jolanta: Jak wiara i misja, której się podjęli Rycerze Jana Pawła II przekładają się na życie codzienne?

– Janusz Paczkowski: To Pan Bóg daje nam siłę. Mam czterech synów, troje wnuczków, ale są wśród nas i młodzi ludzie, którzy mają małe dzieci. Wszyscy mając do spełnienia wiele zajęć, znajdują jeszcze czas na służbę w zakonie. Mamy obowiązek spotykania się raz w miesiącu przy ołtarzu z chorągwią, ubrani w mucety. Musimy zgłębiać lekturę patronalną, odmawiać modlitwy w intencjach rozsyłanych za pomocą sms’ów. Rycerz musi codziennie odmawiać różaniec, a jak jest na drugim stopniu również Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Nie każdy może wejść w szeregi zakonu. Przyjęcie kandydata odbywa się na podstawie opinii, którą wystawia proboszcz danej parafii. Pracujemy na społeczny wizerunek poprzez formację wewnętrzną i dobry przykład dla innych. W naszych szeregach są przedstawiciele różnych zawodów, także mundurowych. 

– Robert Raczkowski: Chciałbym uzupełnić wypowiedź Janusza. Znam Pani intencje i sens zadanego pytania i powiem, że  im bardziej człowiek angażuje się w codzienność… w ten ogłupiający pęd, wszechobecny chaos, to odnoszę wrażenie, że tym bardziej oddala się od Pana Boga. Tymczasem realizując misję Rycerzy Jana Pawła II, wracamy... dostrzegając Miłosierdzie Boże, widząc je na każdym kroku, a swoimi czynami chcemy wspierać  innych,  pokazując tym samym że Bóg nie pozostawia nas w tym wszystkim samotnych. Właśnie wtedy można odczuć Jego bliskość, że jest przy nas. Nawet w tych najgorszych sytuacjach… Sam tego doświadczyłem w swoim życiu. I to jest ten właśnie cud Miłosierdzia Bożego, którego nie dostrzegamy na co dzień. Ale jak już go dostrzeżemy, to świat nabierze innego wymiaru, a my cieszyć się będziemy ze wszystkiego co nas otacza… z zieleni, promieni słońca, z tego że spotykamy wspaniałych ludzi na swojej drodze. Cudem jest to, że możemy spotykać na swej drodze ludzi, dzięki którym możemy być lepsi.

– S. Jolanta Pietrasińska ZMBM: Chciałabym zapytać Brata Komandora o to, jaki rys duchowości Jana Pawła II jest wam najbliższy. Czy jest jakieś sedno tego, co chcecie uosabiać poprzez swoją służbę?

– Janusz Paczkowski: Tak jak św. Jan Paweł II chcemy emanować dobrem na innych. Ojciec święty mimo swojej wielkości nie dzielił ludzi, szanował każdego człowieka. Miałem to szczęście być wielokrotnie przy nim blisko. I tą bliskością, dobrem i szacunkiem do każdego człowieka, jakiej nas nauczył ojciec święty Jan Paweł II, chcemy dzielić się z innymi. Ale to jest dopiero początek tej nauki, której się podjęliśmy. 

– Ks. dr Tomasz Brzeziński: Pozwolę sobie dopowiedzieć, że na potrzeby formacji braci w zakonie, co roku dobierana jest odpowiednia lektura nauczania Jana Pawła II. O jej treści na dany rok decydują na wspólnym zjeździe kapelani zakonu z poszczególnych diecezji.

– Janusz Paczkowski: To jest lektura dla całego zakonu. Naszym domem w diecezji płockiej jest to sanktuarium, w którym teraz się znajdujemy. Ale dla całego zakonu jest nim ten szczególny dom papieski wybudowany na Białych Morzach, w Krakowie, na terenie dawnych zakładów Solvay, gdzie Karol Wojtyła pracował podczas zawieruchy wojennej. Sanktuarium Jana Pawła II, gdzie duchowo jest obecny na polskiej ziemi, jest dla nas miejscem szczególnym. 

– Zygmunt Zalewski: Na pewno spotkał się Pan z taką sytuacją na gruncie wiary, która miała decydujący wpływa na Pana życie. Czy mógłby Pan coś na ten temat powiedzieć?

– Janusz Paczkowski: Kiedyś przy grobie swojego ojca spotkałem ciocię, która po raz pierwszy powiedziała mi o Miłosierdziu Bożym. Wtedy jeszcze nie przywiązywałem do tego aż tak wielkiej wagi. Dopiero jak podjąłem pracę u księdza bp. Zbigniewa Kraszewskiego, zacząłem spotykać ludzi wielkiej wiary. To właśnie za sprawą wspomnianych – bp. Kraszewskiego i Anatola Kaszczuka dostałem ten wielki dar wiary. Dziś mówiąc o miejscu pierwszego Objawienia Jezusa Miłosiernego nie potrafię myśleć i mówić bez wzruszenia.