Tu się wszystko zaczęło!

Z ks. Mieczysławem Ochtyrą,
pierwszym Rektorem Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku,
rozmawiał Leszek Skierski.

Jest sierpień 1993 roku. Po 12-letnim proboszczowaniu bp Zygmunt Kamiński kieruje Księdza do Płocka, do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, przekazując misję szerzenia i głoszenia orędzia Bożego Miłosierdzia. To był więcej niż symboliczny czas w posłudze kapłańskiej. Zbiegł się z 50. rocznicą Księdza urodzin… 

Rzeczywiście tak było. Do pracy, jako kapelan Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Płocku, do kaplicy przy ul. Stary Rynek, przybyłem 23 sierpnia 1993 roku. Wtedy nie przywiązywałem do tego aż takiej wagi, ale ma pan rację, w 1993 roku obchodziłem jubileusz 50-lecia urodzin. Dokładnie 21 sierpnia. 

Po ukończeniu studiów filozoficzno-teologicznych 18 czerwca 1961 roku otrzymał ksiądz Rektor z rąk jego ekscelencji ks. bp. Bogdana Sikorskiego święcenia kapłańskie… Oczywiście w dużym uproszczeniu wymieniając: cztery wikariaty, jedno probostwo, i Płock – czas szczególny w posłudze duszpasterskiej. 

Przed przyjściem do Płocka byłem proboszczem w niewielkiej półtora tysięcznej parafii w Ciemniewku koło Ciechanowa, do której przyszedłem w 1981 roku, w okresie stanu wojennego. Pracowałem tam dwanaście lat. To był piękny czas mojego kapłaństwa. 

Nie żal było odchodzić?

Po kilkunastu latach kapłaństwa proboszczowanie, administrowanie parafią, jest rzeczą naturalną, wręcz byśmy powiedzieli oczywistą. Ale ja nigdy nie miałem takich aspiracji. Powiem paradoksalnie – zawsze wolałem być wikariuszem. Może ze względów zdrowotnych, bo mam kłopoty ze wzrokiem. Poza tym, nie prowadzę samochodu. I jestem nawet analogowy. Bo wciąż posługuję się piórem; co w pracy proboszcza, administratora parafii, jest rzeczą nie bez znaczenia. Widziałem się bardziej w codziennym duszpasterstwie, w pracy z młodzieżą, niż pokonywaniu barier cywilizacyjnych, związanych z pędem czasu i technologii. 

Wymienił ksiądz Rektor wszystkie atuty kapłaństwa, które nie powinny być uzależnione od cywilizacji – od tego wszystkiego co rozprasza, co wpędza w rytm nie do okiełznania. A może tak musiało być? Może te ułomności cywilizacyjne, paradoksalnie były dla Księdza darem?

Odpowiem językiem księdza Ruotolo Dolindo – może i moje kapłaństwo było trochę okaleczone – nie w sensie teologicznym czy sakramentalnym, tylko w sensie ograniczonych możliwości życiowych. Ale z całą pewnością było darem, największym, jaki mogłem sobie wymarzyć. Poznając coraz bardziej tajemnicę Bożego Miłosierdzia, mówiłem – Jezu, ufam Tobie – i On mnie prowadził. Któż, jak nie sam Pan Bóg wie najlepiej, jakie są nasze możliwości, kiedy w pełni realizujemy swoje powołanie. Zresztą, jakie to ma znaczenie, czy podążam do wiernych własnym samochodem, czy autobusem? 

Pasażer ma więcej czasu na przemyślenia w drodze. Nie było dane Księdzu prowadzić auto, ale przez to podwójnie został obdarowany czasem… 

W pewnym sensie ma pan rację. 

Wróćmy do początku, kiedy Ksiądz dowiaduje się, że ma zostać kapelanem w kaplicy Bożego Miłosierdzia w Płocku. Niedługo po tym, jak siostry adoptują zrujnowany przez miniony system dom zakonny, a Płock odwiedza Ojciec Święty Jan Paweł II. 

Już w 1992 roku spodziewałem się pewnych zmian. Wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II w Płocku w czerwcu 1991 roku „zmieniła oblicze Ziemi Płockiej”. To, że papież odwiedzi Płock wiedzieliśmy już w połowie 1990 roku, od ks. bp. Zygmunta Kamińskiego. Czułem, że nadchodzi czas zmian, że mogę być powołany do służby Panu na innym polu. Nie sądziłem jednak, że przyjdę do Płocka, do kaplicy Bożego Miłosierdzia. Dzienniczek Siostry Faustyny znalem wcześniej, czytając krytyczne wydania z lat 70. i 80. Jak większość kapłanów dopiero poznawałem duchowość Siostry Faustyny. Byliśmy świadkami szeregu wydarzeń w Kościele, które oświetlały nam drogę Miłosierdzia Bożego.

Podobnie i wierni, którzy z ufnością reagowali na „zwiastun nadziei Miłosierdzia Bożego” dla świata. 

Pamiętajmy, że to był ważny czas dla wszystkich. Oto najważniejszy pielgrzym odwiedza miasto pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego, określając je „świetlistym szlakiem Siostry Faustyny”. Pobłogosławił wtedy obraz Pana Jezusa Miłosiernego, namalowany przez Elżbietę Hoffmann – Plewę z Torunia. A w październiku ks. bp Roman Marcinkowski uczestniczy w uroczystej Mszy św. i święci figurę Jezusa Miłosiernego, która stanęła w miejscu oficyny, na placu objawień. 
Rok przed moim przybyciem, 7 czerwcu 1992 roku, w rocznicę pielgrzymki Ojca Świętego, rozpoczyna się peregrynacja obrazu po Diecezji Płockiej, która potrwa do 30 kwietnia 2000 r. Tego dnia obraz został umieszczony na stałe w kaplicy sióstr, a Ojciec Święty Jan Paweł II kanonizuje błogosławioną Siostrę Faustynę Kowalską i ogłasza Święto Miłosierdzia.
Na mocy dekretu erygującego z 30 kwietnia 2000 roku, pasterz Diecezji Płockiej ks. bp Stanisław Wielgus, ustanawia kaplicę w Płocku Diecezjalnym Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, mianując mnie jego rektorem. 

Spełnia się pragnienie Jezusa, „…aby było Miłosierdzia Święto”. Ale wróćmy jeszcze do 1993 roku. Od kogo ksiądz Rektor dowiedział się, że ma zostać kapelanem Sióstr Miłosierdzia na Starym Rynku w Płocku i duszpasterzem Bożego Miłosierdzia?

Od księdza biskupa Romana Marcinkowskiego, który wspomniał mi, że siostry wróciły do Płocka, że remontują kaplicę, i że byłaby taka szansa, żebym przyszedł do Płocka. Rozmawiałem na ten temat z pasterzem naszej diecezji ks. biskupem Zygmuntem Kamińskim, który wyraził absolutną radość i zgodę. Ksiądz biskup był od lat propagatorem kultu Bożego Miłosierdzia. Na swoim obrazku prymicyjnym miał wypisane zawołanie Jezu ufam Tobie

Podobno wcześniej biskup ordynariusz proponował Księdzu probostwo w parafii w Imielnicy. 

Tak. Ale z przyczyn zdrowotnych, o których już wspominałem; a które uniemożliwiłyby mi dobre sprawowanie tej posługi, musiałem odmówić. Nigdy nie miałem ambicji, żeby być miejskim proboszczem. 

A jak Ksiądz przyjął zgodę księdza biskupa, na objęcie funkcji kapelana i duszpasterza w kaplicy Bożego Miłosierdzia? 

Entuzjastycznie, z wielką radością. Wiem, że takimi propagatorami mojego przyjścia do kaplicy, oprócz oczywiście ks. biskupa Zygmunta Kamińskiego, był również ks. biskup Roman Marcinkowski i ks. Marek Smogorzewski – obecny proboszcz w Rypinie, który wcześniej – znając moje zamiłowanie do literatury – zaproponował mi prowadzenie płockiej edycji Tygodnika Katolickiego „Niedziela”.

Rozumiem, że ze względu zdrowotnych musiał Ksiądz odmówić?

Tak, ale z szansy tej skorzystał ks. Adam Łach. Ja natomiast znalazłem się w samym „Sercu Miłosierdzia”. 

Jakie były Księdza pierwsze wrażenia, po przekroczeniu progu domu zakonnego? 

Kaplica była w trakcie powstawania, ale funkcjonowała już od roku. Msze święte odprawiali w niej księża z Kurii Diecezjalnej. Zanim przyszedłem biskup Kamiński powiedział mi, że przychodzę po to, żeby szerzyć kult Miłosierdzia Bożego. Dodał, że – dużo o mnie słyszał, że jestem oczytanym człowiekiem, dobrze operuje słowem. Zapytał, czy mógłbym zacząć coś pisać, żeby to miejsce nagłośnić? Wielokrotnie powtarzał, że – „trzeba podjąć trud głoszenia prawdy o Bożym Miłosierdziu, które tak bardzo jest potrzebne światu”. 

To misja obliczona na długie pokolenia. Czy będąc w „kolebce Miłosierdzia Bożego” miał ksiądz Rektor świadomość, że stoi u progu nowej drogi misyjnej?

Kult Miłosierdzia Bożego już kwitł w Polsce od wielu lat. Zwłaszcza w Krakowie-Łagiewnikach, poza granicami w Wilnie. Ja miałem rozpropagować Płock – miejsce pierwszego objawienia. A wśród wiernych Diecezji Płockiej, i w Polsce Północnej, kult Bożego Miłosierdzia. 
Faktycznie stanąłem, jak pan zauważył, w „kolebce Miłosierdzia Bożego”. Podczas jednej z homilii miejsce pierwszego objawienia nazwałem „Betlejem Orędzia Bożego Miłosierdzia”. Nawiązując do słów św. Jana Pawła II – „tu się wszystko zaczęło”. Owszem, siostra Faustyna przechodziła w Krakowie formację zakonną, była w kilku domach; ale to w Płocku doznała pierwszego objawienia, 22 lutego 1931 roku. Dobrze, że dziś o tym rozmawiamy, bowiem niebawem wejdziemy w rok jubileuszowy, rok wielkorocznicowy. 

Przygotowania do obchodów 90. rocznicy pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego w Płocku, które obchodzić będziemy w lutym 2021 roku, już się rozpoczęły. Ale pamiętać musimy również, że w tym roku obchodzimy 90. rocznicę przybycia Siostry Faustyny do Płocka. 

Stąd tyle inicjatyw podejmowanych przez Siostry, które przypominać nam będą to ważne dla świata wydarzenie. Nic tak bardzo nie potrzeba dziś światu, jak Bożego Miłosierdzia. 

Trudne lata 90. ubiegłego stulecia, ogromny wysiłek budowy nowego Sanktuarium, to ten „świetlisty szlak Siostry Faustyny”, o którym wspomniał papież Jan Paweł II?

Tak. Kiedy przyszedłem do Płocka warunki były siermiężne. Musimy pamiętać, że Dom zakonny i Zakład Anioła Stróża, prowadzony przez siostry od 1899 roku, został przez władze komunistyczne w 1950 roku upaństwowiony. Siostry musiały przenieść się do Białej niedaleko Płocka. Miały na to 30 minut. Nie mogły zabrać ze sobą niczego, nawet rzeczy osobistych. Powrót Zgromadzenia do Płocka nastąpił dopiero po 40 latach. 
Po odzyskaniu nieruchomości w 1990 roku budynki były zrujnowane. Większość, nie nadawała się do zamieszkania. Oficyny, gdzie mieszkały siostry, a wśród nich Siostra Faustyna, już nie było. 

Siostry od razu przystąpiły do pracy. 30 września 1990 roku nastąpiło poświęcenie kaplicy i powrót do działalności apostolskiej Zgromadzenia. 

Kaplicę poświęcił proboszcz Fary ks. Ryszard Dybiński. Budynek był zrujnowany, ale oprócz prac remontowych, które siostry rozpoczęły – praktycznie od pierwszych chwil; zaczęły prowadzić działalność apostolską, otwierając nowy rozdział w historii Miłosierdzia Bożego. 
Na początku przychodziła garstka wiernych. Z czasem przychodziło ich coraz więcej. Niedługo po moim przyjściu na ścianie pojawiła się tablica z informacją o Mszach św. i mojej osobie, jako kapelanie. Od 22 października 1990 roku odbywają się tam comiesięczne Msze św. ku czci Miłosierdzia Bożego. 

Pod koniec lat 90. mieliśmy okazję wielokrotnie spotykać się na antenie Katolickiego Radia Płock. Pamiętam, że z chęcią podejmował ksiądz wysiłek medialny jako kapelan, ale i popularyzator orędzia Bożego Miłosierdzia. 

Okazji do spotkań w radiu mieliśmy wiele. To było radio, które żywo pamiętało jeszcze dzień swojej inauguracji. Posługując się myślą papieża – radio, które też znalazło się na „świetlistym szlaku Siostry Faustyny”. 
8 grudnia 1996 roku, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, ks. bp Zygmunt Kamiński odprawił Mszę św. rozpoczynając w kaplicy całodzienną Adorację Najświętszego Sakramentu. Katolickie Radio Płock nadawało i wciąż nadaje o godzinie 15.00, codzienną transmisję Koronki do Bożego Miłosierdzia.

Ksiądz Rektor rozpoczyna w tym czasie diecezjalne rekolekcje w parafiach, ku czci Bożego Miłosierdzia… 

Ksiądz biskup Zygmunt Kamiński uważał, że moją rolą jest nie tylko być w kaplicy, ale i być w diecezji. Bardzo mu zależało na szerzeniu kultu Bożego Miłosierdzia. Nie ustawałem w czytaniu „Dzienniczka” Siostry Faustyny i różnych opracowań krytycznych, które pozwoliły mi zgłębiać teologię Bożego Miłosierdzia. Rozpocząłem swoją pracę misyjno-rekolekcyjną z wiarą, że znajduję się „na szlaku Siostry Faustyny”. W sumie przeprowadziłem ponad dwieście rekolekcji w naszej diecezji, ale i poza krajem, w: Londynie, Manchesterze, Leeds, Bradford... 

Jest Ksiądz autorem rozważań o Miłosierdziu Bożym. Proszę o kilka słów na ten temat.

To były rozważania o Miłosierdziu Bożym na miesiąc maj. Przez pięć lat pisałem również rozważania dla pielgrzymów podążających do Częstochowy na Jasną Górę. Pierwsza ich wersja nie spotkała się z akceptacją, co bardzo przeżyłem. Drugą wersję – poprawioną, oceniał już ks. prof. Ireneusz Mroczkowski. Zaakceptował ich treść bez najmniejszych uwag. Wszystkie moje rozważania są dostępne w parafiach. 

Chciałby Ksiądz do nich wrócić?

Dziś na pewno napisałbym je inaczej. Byłyby bardziej osobiste.

Cóż zatem stoi na przeszkodzie?

Bóg to wie... Może przyjdzie na to czas. Wiem jak kiedyś wyglądały moje rekolekcje. I wiem, jak je dziś prowadzę. Widzę wielką przepaść… To nie znaczy, że kiedyś je źle prowadziłem. Czasy się zmieniły, oczekiwania wiernych także. Rekolekcjoniści wciąż muszą modyfikować przekaz w kierunku odbioru. Owszem, ludzie kiedyś słuchali, bo odczuwali głód wiary. Dziś wiarę w Miłosierdzie Boże trzeba rozbudzać. Trzeba mówić do wiernych tak, by uwierzyli. 
Przekonałem się osobiście, że słuchacze – wierni, bezbłędnie odczytują to, czy głoszący wierzy w to, co mówi, i co głosi. Prawdą jest, że dzisiaj nie tyle trzeba nauczycieli, co świadków. Chyba, że ci nauczyciele są też świadkami – świadkami Miłosierdzia nade wszystko. 

Mogę zapytać o Księdza osobiste relacje z Panem Bogiem?

Staram się nieustannie Panu Bogu dziękować. Bo doświadczam Jego niesamowitej dobroci i łaskawości. On przychodzi naprawdę. To nie są sytuacje przypadkowe. Tak jak nie jest przypadkiem to, że teraz rozmawiamy. Są takie piękne zapisy w „Dzienniczku” Siostry Faustyny. Niech one będą odpowiedzią na to pytanie: Córko Moja, kiedy byłem przed Herodem, wypraszałem ci łaskę, abyś się umiała wznieść ponad wzgardę ludzką i wiernie szła śladami Moimi. Milcz, kiedy prawdy twojej uznać nie chcą, bo wtenczas wymowniej mówisz… (Dz. 1164); czy: 
Kiedy przyjęłam Komunię św. powiedziałam Mu: Jezu tyle razy myślałam dziś w nocy o Tobie, a Jezus mi odpowiedział: i Ja myślałem o tobie nim cię powołałem do bytu. Jezu, w jaki sposób myślałeś o mnie? - W sposób przypuszczenia cię do wiekuistego szczęścia Mojego. Po tych słowach duszę moją zalała miłość Boża, nie mogłam wyjść z podziwu, jak nas Bóg miłuje. (Dz. 1292)

Dziękuję Księdzu za rozmowę. 

Rozmowa z Księdzem Rektorem Mieczysławem Ochtyrą odbyła się w lutym 2020 roku,
przed 89. rocznicą pierwszego objawienia się Jezusa Miłosiernego.