W czwartek, 5 marca 2020 roku, rozpoczęliśmy cykl spotkań pod nazwą: Świadkowie Miłosierdzia, które będą odbywały się piątego dnia każdego miesiąca. Spotkania ze świadkami Bożego miłosierdzia mają nam pomóc głębiej poznać niepojętą dobroć Jezusa by całkowicie Mu zaufać. W ten sposób pragniemy owocnie przeżywać czas przygotowania duchowego do 90. rocznicy objawienia Jezusa Miłosiernego św. Siostrze Faustynie w tym miejscu.

Miejsce to wybrał Pan

Świadectwo ks. dr. Bogdana Czupryna,
wygłoszone podczas pierwszego ze spotkań
w cyklu: Świadkowie Miłosierdzia”.

Na początku chciałbym bardzo serdecznie podziękować, zwłaszcza księdzu rektorowi oraz Siostrom za możliwość złożenia świadectwa o moim doświadczeniu siły Miłosierdzia, które tutaj – w tym szczególnym miejscu – się dokonuje.

Powiem szczerze, że czuję się wyróżniony, iż mogę rozpocząć cykl spotkań zatytułowanych „Świadkowie Miłosierdzia”. Wiem, że być świadkiem Miłosierdzia, to po prostu wiedzieć i stale poznawać, że ono zwycięża; że - mówiąc słowami natchnionymi - odnosi triumf nad sądem. A być świadkiem Miłosierdzia w miejscu uświęconym obecnością Jezusa i Siostry Faustyny, miejscu wybranym przez Boga – to pokazywać, że właśnie tutaj wielu ludzi rzeczywiście doznało Bożego Miłosierdzia, że przemienili swoje życie, odkryli nadzieję na przyszłość, zobaczyli dobro w sobie i wokół siebie, że doświadczyli radości życia z Miłosiernym Ojcem. Przygotowując się do niniejszej prelekcji musiałem postawić sobie pytanie, czy mogę z otwartym sercem i pełnym przekonaniem powiedzieć, że jestem tego świadkiem?  Nie zastanawiałem się długo. Lata posługi w tym miejscu każą mi jednoznacznie powiedzieć: tak, jestem tego świadkiem u siebie i u innych.  Dzięki temu, coraz bardziej się przekonuję, że miejsce to rzeczywiście wybrał Pan, aby dać ludziom szczególną sposobność do korzystania z daru Jego miłosierdzia. Sanktuaria, jako miejsca święte zostały nam dane, aby łatwiej było w konkretnym czasie i przestrzeni spotkać nieograniczonego Boga i doświadczyć mocy przesłania związanego z danym miejscem. A właśnie u nas Pan Jezus przypomniał światu jak wielkim darem jest Boże Miłosierdzie. Pokazał również, że człowiek nie tylko chce doznawać miłosierdzia ale również czynić je innym.

Zastanawiałem się wielokrotnie które przesłanie, z tych wypowiedzianych w Płocku przez Chrystusa, byłoby najważniejsze, najbardziej charakterystyczne dla tego miejsca. Według mnie są to słowa Pana Jezusa zapisane w Dzienniczku pod numerem 48.  „Obiecuję, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Obiecuję także już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinie śmierci. Ja sam bronić jej będę jako swojej chwały”. Jakież piękne i głębokie słowa Chrystusa. Tak wiele od Niego otrzymamy, jeżeli będziemy „czcili ten obraz…”. Dany jako naczynie Miłosierdzia ma ułatwiać nam zrozumienie czym ono jest, w jaki sposób o nie zabiegać i czynić je innym. Jeżeli w ten sposób będziemy czcić ten obraz doświadczymy bliskości Pana Jezusa i Jego troski o nas. Zobaczymy oczami wiary, że On sam broni nas przed tymi, którzy chcą nam odebrać nadzieję. Co więcej, broni nas jako swojej chwały. To znaczy, że człowiek, który zaufał miłosierdziu pokazuje jak wielki jest Bóg – Miłosierny Ojciec. Dlatego tak bardzo trzeba Go chwalić i dziękować Mu za Jego miłosierną obecność wśród nas. Najlepiej ukażemy światu, że Bóg godzien jest największej chwały, gdy swoim życiem będziemy odsłaniać Jego miłosierne oblicze.

Na rożne sposoby odkrywałem dar tego miejsca i doświadczałem, że to szczególne przesłanie spełnia się w życiu konkretnych ludzi, którzy przychodzą do naszego sanktuarium. Najbardziej przekonuje mnie o tym posługa w konfesjonale, którą pełnię praktycznie od początku powstania tzw. wieczystego konfesjonału.  Nawiązując do słów papieża św. Jana Pawła II z  Jasnej Góry, należałoby powiedzieć,  gdyby ten konfesjonał mógł przemówić, zobaczylibyśmy jak bardzo człowiek potrzebuje Miłosierdzia; i jak bardzo w tym miejscu  przemienia ono tych, którzy chcą być w drodze do pełni życia.

Obok tego doświadczenia bardzo sobie cenię spotkania z przygodnymi ludźmi. Ich reakcje na dar tego miejsca ujmują za serce.  Podzielę się doświadczeniem sprzed kilku lat.  Oprowadzałem po sanktuarium moich znajomych wśród nich niespełna ośmioletni chłopiec. Mówiłem, że właśnie tutaj Pan Jezus spotkał się z Siostrą Faustyną. „A gdzie dokładnie  Pan Jezus stał?” – zapytał mnie chłopiec, który wcześniej wydawał się nie być zainteresowany moim opowiadaniem. Byliśmy akurat przy wieży miłosierdzia, więc odpowiadam:  „Tutaj, tylko troszeczkę wyżej, bo Siostra Faustyna mieszkała na piętrze”. Chłopiec popatrzył i mówi:  „To tutaj był Pan Jezus”. Zdjął czapkę z  głowy, stanął prawie na baczność i przez dłuższą chwilę milczał. Po czym raz jeszcze powtórzył „To tutaj był Pan Jezus”. Zdziwienie tego chłopca było dla mnie niezwykłą lekcją… To tutaj był Pan Jezus. Tutaj spotkał się z Siostrą Faustyną. Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Czy doceniamy wielkość daru? Muszę powiedzieć, że im dłużej żyję; im więcej poznaję z tego miejsca, tym bardziej dziękuję Panu Bogu, że zaistniało ono na drodze mojego życia, że  mogę tutaj doświadczać Miłosierdzia i pomagać innym w tym samym.

Moja droga do tego miejsca, które stało się mi tak bardzo bliskie, nie była jednak prosta i oczywista jakby się mogło wydawać. Chociaż już prawie czterdzieści lat mieszkam w Płocku – praktycznie od 1976 roku, z pięcioletnią przerwą na wikariat i studia – dopiero od kilkunastu lat szczególnie je doceniam. W okresie seminaryjnym niewiele się o nim mówiło. Nie było tutaj sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, kto inny zajmował ich budynki. My klerycy wiedzieliśmy tylko, że wśród naszych profesorów jest ksiądz Wacław Jezusek, który przez wiele lat już w okresie międzywojennym posługiwał  w klasztorze i prawdopodobnie był spowiednikiem Siostry Faustyny. Ale to tylko tyle… Pamiętam również, że w marcu 1978 roku dowiedzieliśmy się, że Stolica Apostolska cofnęła tzw. notyfikację, czyli zakaz publicznego kultu Jezusa Miłosiernego według wskazań Siostry Faustyny. Ale nikt specjalnie tego nie przeżywał. Kilka miesięcy później, w październiku, kard. Karol Wojtyła zostaje papieżem i na tym skupia się nasza uwaga. W okresie kleryckim niewiele zatem dowiedziałem się o miejscu objawień Jezusa Miłosiernego. Co jednak spowodowało, że mimo trudnych początków ostatecznie - czasami trochę krętą drogą - do tego miejsca dotarłem? To pytanie szczególnie powróciło gdy przygotowywałem dzisiejsze wystąpienie. Przypomniałem sobie zdarzenie z początków mojego kapłaństwa. Było to w czerwcu 1983 roku. Opuszczam wikariat w Żurominie by rozpocząć studia filozoficzne na KUL-u. Poszedłem pożegnać się z proboszczem ks. Kan. Kazimierzem Żbikowskim.   Wiedziałem, że jest wielkim czcicielem Bożego Miłosierdzia. Wielokrotnie wspominał, jak bardzo przeżywał, gdy na mocy decyzji Watykanu z 1959 roku usuwano z kościołów obrazy i figury Jezusa Miłosiernego. Kiedyś pojechaliśmy razem do Sierpca do sióstr Pasjonistek, aby pomodlić się przy figurze, która wcześniej była w kościele. Pamiętam z jakim wzruszeniem modlił się przed wizerunkiem Jezusa Miłosiernego. Po latach odnalazłem tę figurę w Staroźrebach również w domu sióstr Pasjonistek. W swoim mieszkaniu miał obraz Jezusa Miłosiernego, o którym mówił, że wcześniej wisiał w kościele ale go usunięto. Wiedziałem, że był bardzo przywiązany do tego obrazu. Ks. Kanonik często mówił o miłosierdziu. Słuchałem tego wszystkiego bardziej z grzeczności niż z ciekawości a czasami tylko dla podtrzymania rozmowy. Specjalnie tym się wówczas nie interesowałem. Kiedy nasze pożegnanie dobiegało końca, ks. Żbikowski nieoczekiwanie zdjął ze ściany wspomniany obraz i wręczając mi powiedział: proszę go wziąć na pamiątkę. Nie mogę – odpowiedziałem, bo wiem, jak bardzo jest ważny dla księdza. „Proszę wziąć – nalegał. I wypowiedział słowa, których wartość doceniłem dopiero po latach. „Niech ksiądz weźmie, bo wiem, że ksiądz uszanuje ten obraz”. Wziąłem, ale o zdarzeniu, choć wzruszające, z czasem zapomniałem. Niemniej obraz stale mi towarzyszył. Był ze mną w Lublinie na studiach i jest w seminarium, w kolejnych mieszkaniach – zawsze na czołowym miejscu. Dzisiaj po latach, gdy wracam do pożegnania z Ks. Kanonikiem Żbikowskim nabieram przekonania, że właśnie ten obraz podarowany mi z otwartego serca – obraz tak drogi dla ofiarodawcy, jakoś czuwał nad  moją drogą do tego miejsca. Jestem również przekonany, że modlitwa tego świętego kapłana – ks. kanonika Kazimierza Żbikowskiego – również wspierała mnie, z tamtej strony życia,  na  drodze do odkrycia daru tego miejsca, do odkrycia mocy Miłosierdzia; do odkrywania, które ciągle postępuje.

Szczególnie ważne w tym względzie było spotkanie z siostrą Klawerą Wolską, W roku 2009 jako ówczesna przełożona w klasztorze płockim poprosiła mnie, abym wygłosił cykl comiesięcznych konferencji dla sióstr pracujących w Sanktuarium. Miałem mówić o codzienności zakonnej w oparciu o doświadczenie życia siostry Faustyny. Z konieczności raz jeszcze przeczytałem „Dzienniczek”, zwłaszcza te fragmenty, które dotyczą życia zakonnego. Przy okazji tej lektury zobaczyłem wówczas, jak wiele pięknych i głębokich wskazań odnajdujemy w słowach wypowiedzianych przez Chrystusa właśnie w Płocku. Byłem pod wrażeniem tego swoistego odkrycia. Zapisane przez s. Faustynę słowa Pana Jezusa (od nr 47 do 52 oraz nr 71) zacząłem nazywać z całym przekonaniem Przesłaniem Płockim. To przecież właśnie u nas Pan Jezus wyraził życzenie aby było święto Miłosierdzia w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. U nas nawoływał, aby pozbyć się lęku w drodze po przebaczenie „niech się nie lęka zbliżyć do mnie grzesznik”. U nas przestrzegał powołanych przez pokusą nieufności i zwątpienia. U nas zachęcał kapłanów, aby z zapałem głosili wielki miłosierdzie Boże.  U nas również ostrzegał, aby nie wykorzystywać miłosierdzia dla usprawiedliwienia zła; ono ma być siłą w walce od dobro. A podczas spotkania z S. Faustyną w Białej, o czym czytamy w nr 71 uświadomił nam wszystkim, że w świetle Bożego Miłosierdzia najłatwiej zrozumieć siebie.  

Kolejne moje odkrycie związane z darem tego miejsca dokonało się podczas pracy w komisji synodalnej do spraw życia zakonnego. Po raz pierwszy dowiedziałem się wówczas, że w klasztorze płockim już od 1939 roku znajdował się obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany zgodnie z wizją świętej Siostry Faustyny. Już w 1939 roku! Czyżby spełniały się w ten sposób słowa Pana Jezusa, że ten obraz ma być czczony „najpierw w kaplicy waszej” – pytałem sam siebie. Dotarłem do archiwum ZSMBM na ul. Żytniej w Warszawie. Dokumenty źródłowe potwierdzają ten fakt. Mówią też, że obraz był otaczany wielką czcią. Kilka lat później z innego źródła dowiedziałem się, że  obraz z pewnością był w klasztorze do 1950 roku a więc do momentu wyrzucenia stąd sióstr przez ówczesne władze komunistyczne. Siostry bowiem w oficjalnym piśmie prosiły o jego zwrot.  I tak zaczęły się moje poszukiwania tego obrazu. Uświadomiłem sobie, że jest on wymownym świadkiem prawdy, że to miejsce nieomal od początku, od objawienia się tutaj Jezusa Miłosiernego - było naznaczone mocą Miłosierdzia i ludzie po nie tutaj przychodzili. W odpowiedzi na ich potrzeby zrobiono z tego obrazu setki małych zdjęć (wielkości dwóch centymetrów) i rozdawano wszystkim potrzebującym wsparcia w rozmaitych tarapatach życiowych. Pamiętajmy, że był to ponury czas terroru hitlerowskiego. Ludzie żyli w ciągłym lęku o życie własne i bliskich. Te małe obrazki miały uczyć zaufania Bożemu Miłosierdziu na co dzień. Jak dotąd nie udało mi się jednak odnaleźć wspomnianego obrazu. Ale podjęte poszukiwania coraz bardziej przekonują mnie, że to miejsce wybrane przez Boga, praktycznie od pierwszego spotkania Jezusa z Siostrą Faustyną zostało naznaczone mocą Miłosierdzia a rzesze ludzi potrafią to odkryć i wykorzystać w walce ze złem oraz w walce o dobro.  Niestety, w wyniku decyzji władz komunistycznych, przez blisko czterdzieści lat, dar tego miejsca został zatarty i nie przynosił spodziewanych owoców. Ale po powrocie Sióstr w 1990 roku znowu ożył i coraz bardziej dociera do nas. Z doświadczenia krzyża wybija moc zmartwychwstania. Jakżeż za to wszystko nie dziękować Dobremu Bogu!

Korzystając z okazji, chciałbym prosić o pomoc w poszukiwaniach tego pierwszego obrazu z 1939 roku. Rozejrzymy się wokół, zapytajmy starszych, może coś słyszeli. A może w archiwach rodzinnych znajduje się jego zdjęcie. Dobrze byłoby odnaleźć ten obraz jeżeli fizycznie gdzieś jeszcze istnieje. Dobrze, nie dlatego, aby cokolwiek zmieniać, lecz by mieć widomy znak, potwierdzający, że w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie Chrystus wyraził życzenie aby taki obraz powstał, od początku ludzie uczyli się miłosierdzia i doznawali jego mocy.

Bardzo dziękuję za cierpliwe wysłuchanie. Jedno chciałby jeszcze powiedzieć na zakończenie. Poprzez lata obecności w Sanktuarium, potwierdzam w całej rozciągłości te słowa, które towarzyszą naszym spotkaniom i które tak mocno wybrzmiały podczas ostatnich uroczystości 22 lutego: miejsce to wybrał Pan. Prawdziwie, jest to miejsce wybrane przez Boga i uświęcone obecnością Chrystusa. Starajmy się z tego daru jak najobficiej korzystać.

PYTANIA

Ks. dr Tomasz Brzeziński – rektor Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku:
Wspomniał ksiądz profesor o swoim marzeniu odnalezienia, utraconego w 1950 roku, obrazu Jezusa Miłosiernego. To oczywiście bardzo ważny apel, który chcielibyśmy upowszechnić w mediach, w roku poprzedzającym obchody 90-lecia pierwszego objawienia Siostrze Faustynie. Ale chciałbym zapytać księdza profesora o marzenie związane z tym cudownym miejscem, z Płockiem, i kultem Bożego Miłosierdzia?

Jedno marzenie już się spełniło, 22 lutego, a wiec kilka dni temu. Tak się złożyło, że uczestniczyłem w powstawaniu różnych koncepcji rozbudowy Sanktuarium. I wiem, jak wiele trudów trzeba było ponieść, aby ostatecznie zrealizować ostatni projekt. Wobec ogromu zmagań przychodziło zwątpienie, czy uda się całą sprawę doprowadzić do końca. A kiedy już wybudowano kościół pojawiły się głosy, że jest za duży, nigdy tylu ludzi tutaj nie przyjdzie.

Chodząc po placu budowy, mówiłem sam do siebie jak dobrze byłoby dożyć dnia, kiedy on się wypełni. No i właśnie moje marzenie spełniło się 22 lutego tego roku. Kiedy patrzyłem od strony ołtarza na tłum ludzi zgromadzonych w nowym kościele, to po prostu… tylko dziękowałem Jezusowi Miłosiernemu, że tak pięknie wszystko poprowadził; że mimo trudów mamy kościół, który się zapełnił – i to w czasach kiedy kościoły pustoszeją.

To miejsce się zapełnia! Mamy widomy znak, jak bardzo ludzie potrzebują tego miejsca; jak bardzo potrzebują doświadczenia Miłosierdzia; jak bardzo chcą być miłosiernymi. A jakie mam jeszcze marzenia związane z tym miejscem? Bardzo chciałbym, aby ono jeszcze bardziej zaistniało w świadomości płocczan. Ciągle bowiem widzimy, że ludzie z zewnątrz, gdzieś z odległych stron Polski a nawet z zagranicy, więcej wiedzą o tym miejscu niż wielu płocczan. I stąd moje marzenie – powiem trochę górnolotnie, ale to wypływa z moich przekonań – żeby Płock był wielki darem Miłosierdzia; żeby kojarzył się z Miłosierdziem. Gdy mówimy Płock, to pojawiają się różne skojarzenia: niechby dominowało jedno: Płock to Miłosierdzie. To tam gdzie się wszystko zaczęło, gdzie Pan Jezus objawił się Siostrze Faustynie. I niechby płocczanie byli dumni z tego że mają taki wielki dar, że Chrystus wybrał ich miasto. To jest moje marzenie, które powoli się spełnia.

Mam nadzieję, że dożyję – jak Pan Bóg pozwoli – chwili, kiedy będę mógł powiedzieć, że moje marzenie już sie spełniło. Chociaż wiem również, że ta rzeczywistość, o której marzę ciągle będzie się rozwijać i pogłębiać.

Ks. dr Tomasz Brzeziński:
Bardzo dziękuję księże profesorze, że mamy podobne marzenia. Mamy świadomość, że kult Bożego Miłosierdzia jest tak bardzo znany w Polsce i na świecie, że większość katolików nie wyobraża sobie chrześcijaństwa bez tego obrazu, bez tego kultu. Zatem marzmy… A takim przykładem marzeń jest nasz zespół roboczy do spraw przygotowań do obchodów 90. rocznicy pierwszego objawienia Siostrze Faustynie. Jak się spotkaliśmy na początku tego roku, to mieliśmy takie luźne marzenia związane popularyzacją tego miejsca i rocznicy objawienia. I one też się zaczynają pomału spełniać. A może – jak ksiądz profesor wspomniał w homilii; to nie są tak do końca tylko nasze marzenia? Te marzenia wpisują się w wolę Pana Boga odnośnie tego miejsca. 

Leszek Skierski – dziennikarz:
Księże profesorze, wszyscy przyłączamy się do tych wspólnych marzeń, by to miejsce pierwszego objawienia Jezusa Miłosiernego Siostrze Faustynie, zaistniało w świadomości ludzi wiary na całym świecie; i żeby odnalazł się ten pierwszy obraz z 1939 roku. Nie dlatego, żeby „cokolwiek zmieniać, ale żeby mieć taki widomy znak świadectwa, że tu w tym miejscu od początku czczono obraz Jezusa Miłosiernego”. Słuchając księdza profesora wypowiedzi nasunęła mi się myśl, że może ten obraz istnieje? Może jest w którejś z płockich parafii, lub na terenie diecezji płockiej? Siostry opuszczając to miejsce nie mogły zabrać ze sobą więcej, ponad to, co im pozwolono. Nie wiem na ile są to sprawdzone informacje, ale wszelkie dobra klasztoru, wyposażenie kaplicy, przedmioty liturgiczne, pozostały i były rozdzielone po licznych parafiach… Może powinny się zapoznać z księdza marzeniem – odnalezienia obrazu, parafie w diecezji?

Owszem, to jest bardzo ciekawa myśl. Podjąłem już w tym względzie pewne działania.  Jest jednak pewien problem. Otóż, obraz był u sióstr w kaplicy do 1950 roku. Po brutalnym wyrzuceniu prosiły ówczesne władze komunistyczne, żeby mogły zabrać stąd różne praktyczne rzeczy. I na tej liście pojawia się obraz. A więc został tutaj po odejściu sióstr. Rzeczywiście ksiądz Zawistowski, który był wówczas ekonomem diecezjalnym i jednocześnie odpowiedzialnym za desakralizację tej kaplicy oraz zabezpieczenie sprzętów religijnych, w tym obrazów, rozdawał je różnym parafiom. Tak więc, poszukiwanie w parafiach, to trop właściwy. Na czym polega ów problem? Musimy wiedzieć czego szukamy. Potrzebne jest zdjęcie tego obrazu. I stąd moja prośba. Może gdzieś w starych albumach jest zdjęcie kaplicy sióstr z tym obrazem? A może właśnie gdzieś tam w archiwach rodzinnych znajduje się zdjęcie tego obrazu utrwalonego w miniaturze. Może ktoś z naszych dziadków czy babć ma taki obrazek. Chodzi o to, żebyśmy wiedzieli czego szukamy. Ale rzeczywiście podpowiedź Pana Redaktora jest cenna. Mam nadzieję, że wspólnymi silami uda nam się tym tropem podążać.

Powiem jeszcze o jednym spełnionym marzeniu. Tutaj u nas wszystko się zaczęło. Według mnie, tu był swoiście rozumiany Nazaret. Tak jak w tamtym, znanym z kart ewangelii Anioł Gabriel obwieścił Maryi wolę Bożą a Ona ją przyjęła, tak samo u nas Pan Jezus przekazał s. Faustynie swoją wolę i ona ją zaakceptowała. Ucieleśnienie tej woli  nastąpiło później i w innym miejscu. Tym Betlejem dla obrazu „Jezu ufam Tobie” stało się Wilno. Tam w 1934 roku za sprawą ks. Sopoćki, Eugeniusz Kazimierowski namalował obraz według wskazówek S. Faustyny. Ona też osobiście czuwała, aby wola Chrystusa wyrażona w Płocku została jak najlepiej spełniona. Chciałem być w miejscu, gdzie powstał obraz, gdzie dzieło rozpoczęte w Płocku znalazło swoje wypełnienie. I tak się dobrze ułożyło, że w minione wakacje znalazłem się w Wilnie i mogłem odprawić Mszę św. dokładnie w miejscu, gdzie powstał obraz. Obecnie w domu, w którym mieszkali Kazimierowski i ksiądz Sopoćko jest klasztor Sióstr Jezusa Miłosiernego a w pracowni malarza ich kaplica. I właśnie w tej kaplicy dane mi było odprawić Mszę św. - i to w Godzinie Miłosierdzia. Ze wzruszeniem dziękowałem Panu Bogu, za dar Eucharystii w miejscu, w którym wypełniło się wielkie Dzieło rozpoczęte w moim Płocku. 

Pani Maria Kowalska: 
Niedawno tu w Sanktuarium usłyszałam w kazaniu słowa, które mnie bardzo wzruszyły, że: „Tu w tym miejscu był Jezus, zatem ta ziemia jest święta”. Sądzę, że słowa te powinni księża przypominać wiernym we wszystkich parafiach; zwłaszcza tym, którzy z różnych względów nie mogą wyjechać do Ziemi Świętej. Tu właśnie, na wyciągnięcie ręki, mamy Ziemie Świętą.

Bardzo piękne i głębokie określenie. Rzeczywiście miejsce święte, uświęcone obecnością Pana Jezusa. Tak się zastanawiałem, czy jest w Polsce drugie takie miejsce, gdzie Pan Jezus objawił się w taki sposób; można powiedzieć: fizycznie, bo przecież Siostra Faustyna widziała Chrystusa stojącego przed nią, On do niej mówił, słyszała Jego głos. Czy jest takie drugie miejsce w Polsce? Nie znalazłem. Chyba nie ma. Pewnie i poza Polską trudno by znaleźć takie – powiedzmy – fizyczne objawienie się Pana Jezusa. Mamy bardzo dużo sanktuariów, uświęconych obecnością Matki Bożej, czy świętych i są one wielkim darem dla Kościoła. Ale tak „widzialne” pojawienie się Chrystusa dokonało się chyba tylko w Płocku. Dlatego mamy za co dziękować Panu Bogu. Ciekawe też jest pytanie – dlaczego akurat Płock został wybrany. Skoro Pan Bóg tak chciał, to znaczy, że jest w tym jakiś głębszy sens, który pewnie ciągle będziemy musieli odkrywać, by właściwie kształtować naszą troskę o to miejsce.

Płock, 5 marca 2020 r.
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia